Pewien norweski kolarz postanowił trenować trochę inaczej – przez większość czasu główna objętość treningu skupi się na trenażerze i cross-trainingu. Było to skutkiem tego, że w Norwegii zimy są nieprzyjemne, długie i uciążliwe, a przecież formę trzeba szlifować.
Ten konkretny kolarz nie wymieniony z nazwiska, w zapisach z badania, zdecydował się spróbować poprawić swoją sprawność, poprzez zredukowanie objętości treningowej roweru, a zastąpienie jej biegiem z wysoką intensywnością. Konkretnie od listopada do lutego sportowiec ten zmniejszył ilość czasu poświęcanego na rower o 60%. W trakcie tego okresu zaplanował dwa bloki treningowe, oparte na interwałach w bardzo wysokiej intensywności. Pierwszy blok składał się z 14 treningów przeprowadzonych przez 9 dni, drugi zaś blok to 15 treningów i 10 dni. Interwały były wykonywane na 90-95% HRmax.
Nawet częściowo zastępując rower bieganiem, ogólna objętość treningów zmalała o 18% podczas wspomnianego okresu. Jednakże ilość treningu wykonywanego na 90-95% HRmax wzrosła o 41%.
Żeby ocenić efekty eksperymentu, badacze nadzorujący badanie regularnie testowali kolarza w trzech dziedzinach: VO2max, ekonomiki jazdy i w próbie czasowej. Jak można było podejrzewać, ekonomika jazdy nie zmieniła się podczas okresu badania, natomiast VO2max wzrosło o 10,3% a wynik w próbie czasowej został wywindowany o 14,9%.
Sadzę, że ważne jest dostrzeżenie, że taka poprawa parametrów nie musiała być koniecznie zgodna z planami tego konkretnego kolarza. Jako profesjonalista nie chcesz być zbyt sprawny na początku sezonu, gdyż wtedy wzrasta ryzyko wypalenia przed najważniejszymi zawodami w środku i pod koniec sezonu. Chciałbym wiedzieć, kto był podmiotem tych badań, by móc ocenić jego wyniki w roku 2011, w porównaniu do wyników z ubiegłego roku i stwierdzić, czy mocna poprawa na początku sezonu raczej mu pomogła, czy zaszkodziła. Nie mówię, że założyłbym się, że pojechał gorzej w 2011, ale nie byłbym zdziwiony, gdyby tak było pomimo (a tak naprawdę z powodu) poprawy sprawności przed sezonem.
Jakkolwiek by nie było, badanie to jasno pokazuje, że bieganie jest bardzo efektywną formą cross-trainingu dla kolarzy – przynajmniej to wykonywane w wysokiej intensywności. Wyniki ten opublikowane w Journal of Strenght and Conditioning Research sugerują, że kolarze, którzy nie mogą trenować na zewnątrz podczas zimy i/lub chcą obniżyć objętość treningów bez utraty formy, i/lub potrzebują dać głowie odpocząć od kręcenia korbą, mogą jak najbardziej jeździć mniej, zastępując swoje spokojne rozjeżdżenia szybkim bieganiem.
Zdaję sobie sprawę, że większość czytających ten artykuł, to biegacze (to autor tak pisał, ja już wiem kto to czyta :P). Jeśli więc jesteś biegaczem, powinieneś także wiedzieć, że działa to również w drugą stronę. Forma nabywana na rowerze wspomaga bieganie tak samo dobrze, jak bieganie wspomaga rower. Jako biegacz możesz wykorzystać kolarstwo na dwa sposoby, by zwiększyć swoje osiągi. Gdy dręczą cię kontuzje, nie pozwalające na przykład na interwały w wysokiej intensywności (choćby problemy ze ścięgnem Achillesa),możesz je śmiało zastąpić interwałami w takiej samej intensywności na rowerze. Lub też, jeśli twoje ciało ma tendencje do wymiękania od zbyt dużego kilometraży, możesz dodać jazdę na rowerze w niskiej intensywności do swojego planu treningowego, by zwiększyć swoją sprawność aerobową, jednocześnie nie narażając się na zwiększone ryzyko kontuzji, wynikające z tłuczenia zbyt dużych ilości kilometrów.